Omijają zakazy i robią imprezy, wykorzystując metodę TVP. Za inspirację dziękują Kurskiemu

– „To nie jest żadne obchodzenie obostrzeń” – na wstępie zaznacza Krzysztof Łukowicz, właściciel klubu Wolność. Jak podkreśla, on i inni przedsiębiorcy szukają sposobów na utrzymanie się.
– „Tak jak premier Morawiecki, Jadwiga Emilewicz czy inni działacze Prawa i Sprawiedliwości, którzy przecież nigdy swoich własnych przepisów nie łamią” – zaznacza z przekąsem. W sobotę organizuje w swoim klubie imprezę z pompą i rozmachem niczym TVP-owski “Sylwester Marzeń”.
– „Zakaz prowadzenia działalności jest niezgodny z Konstytucją – podkreśla Krzysztof Łukowicz. – To już nie jest tylko jeden wyrok sądu, to jest kilkadziesiąt spraw, w których polski system sprawiedliwości staje po stronie przedsiębiorców” – zaznacza.
On sam, z powodu trudnej sytuacji, zaangażował się w ruch Strajku Przedsiębiorców. Posiadacze biznesów wspierają się, motywują, pomagają sobie w ponownym, bezpiecznym rozkręcaniu działalności.
– „Mnie do motywu przewodniego sobotniego wydarzenia zainspirował pan Jacek Kurski, za co bardzo mu dziękuję” – mówi Krzysztof Łukowicz. – „Sylwester Marzeń TVP był zgłoszony do prokuratury, sprawą zajmował się sanepid. Nie stwierdzono żadnego łamania prawa. Więc ja też, nie łamiąc prawa, zrobię taką samą imprezę” – stwierdził.
Wszystko odbędzie się pod hasztagiem #zostańwdomu. Do klubu nie będzie mógł wejść nikt … poza wynajętymi statystami. Z osobami zainteresowanymi klub będzie podpisywał na wejściu umowy o dzieło. Jak czytamy w opisie wydarzenia, w ramach wynagrodzenia statyści otrzymają zapłatę, jak i “jakże rzadką w dzisiejszych czasach możliwość korzystania z baru i parkietu”.
Właściciel klubu chce, aby całe wydarzenie zostało zarejestrowane w stylu „reality show”. Nie będzie scenariusza, wszystko będzie działo się na żywo. – Około półgodzinne odcinki będą później emitowane w ciągu tygodnia. Tak, żeby osoby, którym brakuje imprez, mogły je przeżyć we własnym domu – uśmiecha się mężczyzna.
Właściciel bardzo mocno przyłożył się do tego, żeby “nagranie” było jak najbardziej bezpieczne pod kątem sanitarnym. Cały klub będzie solidnie zdezynfekowany. To dobrze.
– „My nie chcemy, żeby ludzie chorowali, nie chcemy nowych ognisk epidemicznych, nie chcemy nikogo narażać” – jeszcze raz podkreśla mężczyzna. Przedsiębiorcy próbują po prostu utrzymać się na powierzchni, przeżyć w trudnych czasach.
– „Będziemy działali w takim samym reżimie jak galerie handlowe, sklepy albo kościoły. Zachowamy odstępy, nie zapełnimy klubu ludźmi do granic możliwości” – deklaruje właściciel.
– „Rządzący rozumieją to, że ludzie potrzebują chodzić do kościoła, bo to przynosi im ulgę. I to jest dla wielu osób szczególnie ważne w trudnych czasach pandemii. Ale inni radzą sobie z niepokojem w taki sposób, że potrzebują się wyżyć. I dlatego tak wiele osób domaga się otwarcia siłowni. Do nas również przychodzili ludzie, którzy potrzebowali się wyszaleć, potańczyć, pobawić. To też pomaga w walce ze stresem” – zapewnia właściciel. Cóż, ludzie walczą o swoje biznesy i trudno im się dziwić.
Źródło: innpoland.pl
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz