Prawdziwy horror na Podkarpaciu. Roman porąbał ciało Jadwigi, a następnie palił nim w piecu
Kiedy w Zdziechowicach na Podkarpaciu gruchnęła plotka, że w domu rodziny S. z pieca zrobiono krematorium, na miejsce przyjechała policja. To co znaleźli, wzbudziło w nich szok i przerażenie.
Znaleziono szczątki zaginionej Jadwigi K. (†65 l.), których jej oprawca nie zdołał spalić. O spowodowanie śmierci i zbezczeszczenie zwłok podejrzany jest Roman S. (32 l.). Dlaczego zabił? Prawdopodobnie powodem była zazdrość. Mężczyzna starszą panią traktował jak swoją dziewczynę.
Do zbrodni doszło 9 stycznia. Wtedy Jadwiga była widziana ostatni raz. Kobieta pochodziła z sąsiedniej wsi. W Zdziechowicach odwiedzała mieszkających samotnie – ojca i syna. To młodszy z nich – Roman S. miał traktować starszą panią jako swoją kochankę.
– „Ponoć uważał, że go zdradziła. Dlatego wpadł w szał. A kiedy brał używki, a do tego dochodził jeszcze alkohol, wstępował w niego demon. Raz nawet pobił ojca tak, że połamał mu szczękę” – opowiada jeden z sąsiadów.
Przez długi czas nikt nie wiedział, co stało się z Jadwigą. Kobieta opiekowała się swoją starszą matką. Po sąsiedzku mieszka jej przyrodni brat.
– To, że się długo nie pojawiała, nie było dla nas dziwne, bo często zostawała w Zdziechowicach. Była u nas policja, ale o sprawie nic oficjalnie nie wiemy. Nie wiemy, jak Jadzia zginęła. Jeśli to prawda, co piszą, to prostu nie nie mieści się to w głowie. Syn siostry pracuje w Anglii, właśnie próbuje wrócić teraz do Polski” – mówi brat ofiary.
Zniknięciem Jadwigi interesował się znajomy towarzystwa – Piotr K. (54 l.). Mężczyzna był częstym gościem w domu, w którym doszło do zbrodni. 9 stycznia wspólnie biesiadowali. Piotr widział Jadwigę jeszcze żywą. Wrócił jednak do siebie i po kilku dniach, kiedy znów odwiedził dom S., zaczął dopytywać, co stało się z kobietą. Choć zorientował się, że doszło do tragedii, nie powiadomił o tym policji. Ale zaczął o tym rozmawiać. We wsi szybko rozniosła się plotka o horrorze w domu S.
Ktoś inny powiadomił śledczych. Na posesji zaroiło się od radiowozów. Przez kilka dni poszukiwano rozczłonkowanego ciała. Rozkopano ziemię w stodole, przeszukano ule. Zabezpieczono popiół w piecu, w którym prawdopodobnie część została spalona. Nieoficjalnie mówi się, że odnaleziono korpus.
Roman S. na razie usłyszał zarzut – spowodowania obrażeń skutkujących śmiercią kobiety oraz zbezczeszczenia jej zwłok. Jego kolega Piotr K. jest podejrzany o niepowiadomieniu organów ścigania o przestępstwie. Obaj mężczyźni zostali aresztowani. Śledztwo jest w toku.
Źródło: fakt.pl
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz