Lekarze sugerowali aborcję 14 razy 20-latce. Ta jednak nie miała zamiaru tego robić.

W opowieściach par, które oczekując na narodziny dziecka, słyszą od lekarzy alarmującą diagnozę, często przewija się motyw żarliwej nadziei. Wiele par decyduje się urodzić dziecko mimo problemów.
Tak było w przypadku 20-letniej Kiery Meldrum, mieszkającej w Yorku w Wielkiej Brytanii. Mimo młodego wieku zdążyła już czterokrotnie zajść w ciążę. Niestety, wszystkie zakończyły się poronieniami.
20-latka nie ustawała jednak w wysiłkach. Kiedy okazało się, że znów jest w ciąży, po czterech poronieniach w ciągu dwóch lat, lekarze nie byli dobrej myśli. Badanie prenatalne przeprowadzone w 12. tygodniu ciąży wykazało, że wszystko jest w porządku, ale 8 tygodni później pojawiły się kłopoty. Lekarze zdiagnozowali wodobrzusze III stopnia. Płyn gromadził się między warstwami wyścielającymi żołądek. Kobieta zmagała się z permanentnym bólem i dusznościami. Mimo to jednak zdecydowała się walczyć o swoje dziecko.
– „Czekałam tak długo na zostanie mamą i byłam tak zdeterminowana, że byłam w stanie zrobić wszystko, by chronić swoje dziecko. Mój brzuch nabrzmiał do ogromnych rozmiarów i czułam się, jakbym nosiła duży, sprawiający ból balon z wodą. Lekarze powiedzieli, że odsączenie płynu może zaszkodzić dziecku, a po tym, jak powiedziano mi, jak bardzo jest słabe, wiedziałam, że nie mogę podjąć takiego ryzyka. Miałam jednak przeczucie, że dziecko jest bezpieczne i rozwija się zdrowo. Jak się okazało, matka zawsze wie najlepiej” – stwierdziła.
Lekarze ostrzegli ją, że dziecko przyjdzie na świat z poważnie uszkodzonymi jelitami. Zdecydowała się ona jednak nie skorzystać z prawa do aborcji i urodzić swoje dziecko.
– „Kiedy zaczęłam rodzić sześć tygodni wcześniej, bałam się, że ją stracę. Czekałam całą wieczność na jej pierwszy płacz, a kiedy go nie usłyszałam, zamknęłam oczy ze strachu, że stało się coś złego. W końcu usłyszałam słaby głos i poczułam, jak ogarnia mnie ogromna fala ulgi i emocji. Wtedy wręczyli mi Lillee-Rose. Była najpiękniejszym dzieckiem, jakie widziałam w całym moim życiu. Była idealna. Serce mi krwawiło, gdy patrzyłam, jak zabierają ją ode mnie na salę operacyjną. Zrobiło mi się słabo, kiedy powiedzieli mi, że z córeczką nie jest wszystko w porządku, ale po prostu czułam, że moja mała dziewczynka jest wojowniczką i że da radę” – mówiła.
– „Zdiagnozowano u niej nietolerancję laktozy, ale poza tym rośnie zdrowo i każdego dnia staje się większa i silniejsza. Moja córeczka nigdy nie przestała walczyć, a posiadanie jej w domu w końcu jest błogosławieństwem. Ona jest moim małym cudem. W czasie ciąży lekarze co tydzień mówili mi, żebym usunęła ciążę. Ciągłe słuchanie tej rady było przerażające, ale coś mi mówiło, że Lillee-Rose przetrwa” – i miała racje, dziewczynka ma się dobrze.
Źródło: wprost
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz