Kolęda w trakcie pandemii. Księża są w tak złej sytuacji, że zapożyczają się u rodziny

Ze względu na trwającą pandemię koronawirusa tegoroczne wizyty duszpasterskie zostały odwołane, przesunięte na późniejszy czas lub odbywają się w zmienionej formie. Zależnie od decyzji biskupa.
– “Z czego żyję? Od kilku miesięcy pożyczam pieniądze od rodziców. Bez nich nie opłaciłbym parafialnych rachunków. Ale podczas pandemicznej kolędy, której nie było, wierni jakby się przebudzili. Przelew przychodził za przelewem” – opowiada “Gazecie Wyborczej” proboszcz jednej z podpoznańskiej parafii. Metropolita poznański odwołał kolędę w tradycyjnej formie, więc w tym roku zwyczajowe wizyty w domach w archidiecezji poznańskiej się nie odbywają.
Księża radzą sobie w różny sposób. Popularny w mediach społecznościowych ks. Daniel Wachowiak z parafii w Piłce w Puszczy Noteckiej jeździł po wsi autem i błogosławił wiernych z samochodu. Parafianie czekali na niego z przygotowanymi przed domem tradycyjnymi kolędowymi ołtarzykami.
Już w lipcu 2020, po pierwszej fali koronawirusa, tygodnik “Newsweek” zebrał opinię księży z różnych regionów Polski na temat kondycji finansowej ich parafii w dobie pandemii. Jeden z rozmówców tygodnika stwierdził, że kwoty, jakie wpłacają parafianie na konto jego probostwa, są nawet o 50 proc. niższe niż przed pandemią. Tymczasem inny rozmówca tygodnika podkreślał, że ceny usług, opłat, mediów oraz etatów związanych z utrzymaniem kościoła w ostatnim czasie bardzo wzrosły.
Raport opracowany przez Katolicką Agencję Informacyjną w 2014 r. pokazywał, że utrzymanie dużej parafii w mieście (bez zarobków duchowieństwa) pochłania rocznie ok. 400-500 tys. zł, nie licząc większych remontów. Utrzymanie parafii liczącej ok. 3 tys. mieszkańców na wsi kosztuje 150-200 tys. zł rocznie, a biednej wiejskiej parafii o tysiącu mieszkańców ok. 70-80 tys. zł.
– “Dziś kwoty te mogą być znacznie wyższe, nawet o 50 procent” – stwierdził w lipcu 2020 r. Marcin Przeciszewski, szef Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Kościół w trakcie pandemii traci też na tym, że wcześniej nieufnie patrzył na nowe technologie i nie wprowadził na przykład e-tacy, czyli możliwości złożenia ofiary za pomocą elektronicznych form płatności. Tymczasem w trakcie pandemii tempo odchodzenia od tradycyjnych pieniędzy na rzecz transakcji bezgotówkowych tylko przyspieszyło.
Źródło: fakt
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz