Nad Kamilem Durczokiem zbierają się czarne chmury. Wykorzystywał studenta chorego na raka.

W oczach Roberta Bryniaka (†25 l.) najpierw zgasła legenda Kamila Durczoka (53 l.), a chwilę potem jego życie. Chory na złośliwy nowotwór student do końca swych dni próbował odzyskać pieniądze.
– “Hej Kamilu, Robert Bryniak z tej strony. Pracowałem dla Ciebie przez trzy miesiące i nie zapłaciłeś mi za nie. Jest teraz świetna okazja, byś tę zaległość nadrobił, bowiem jestem właśnie po rozmowie z moim hematologiem i po trepanobiopsji wiemy już na 100%, że mam chłoniaka. Każde pieniądze mi się przydadzą, a zwłaszcza te, na które sobie zapracowałem” – to ostatnia wiadomość jaką student wysłał do Kamila Durczoka. Nie doczekał ani zapłaty, ani nawet odpowiedzi. 25-latek zmarł 16 czerwca 2020 r.
Internetowy projekt Kamila Durczoka o nazwie Silesion.pl ruszył w październiku 2016 roku, po głośnym odejściu dziennikarza z TVN-u. Na portalu pojawiały się przede wszystkim informacje związane ze Śląskiem i Zagłębiem.
Portal Silesion.pl nie utrzymał się jednak zbyt długo na rynku. W kwietniu 2019 r. ostatecznie zniknął z sieci. Według ekspertów z branży internetowej projekt był przeskalowany, a przychody reklamowe były niewystarczające i nie pokrywały kosztów.
Jak ustalił Fakt, jedną z osób zatrudnionych w portalu Silesion.pl był student Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, 23-letni wówczas Robert Bryniak. O możliwości pracy u Kamila Durczoka miał się dowiedzieć na uczelni od jednej z wykładowczyń. Miała ona przekazać studentom, że dziennikarz poprosił ją, by poleciła mu młodych ludzi do pracy w jego portalu. “To ma być staż, ale będzie płacił. Pewnie na początku niewiele, ale może potem, kto wie?” – pisała wykładowczyni w wiadomości, do której dotarł Fakt.
– “Robert przeszedł pomyślnie rekrutację i został przyjęty do pracy u pana Kamila Durczoka. Rozpoczął ją 16 listopada 2018 roku. Był szczęśliwy i niesamowicie zaangażował się w swoje obowiązki. Kamil Durczok był dla niego wielkim autorytetem” – relacjonuje w rozmowie z Faktem Małgorzata Szczykutowicz-Bryniak, mama Roberta.
– “Syn pracował w redakcji, ale również z domu. Obdzwaniał służby, urzędy, zdawał relację przełożonym, zbierał materiały. Napisał wiele tekstów. Często jeździł swoim samochodem, kupując paliwo za własne pieniądze, by zrealizować jakiś materiał. Wykonywał tę pracę bardzo solidnie” – zapewnia mama studenta.
– “Mój syn nie mógł się doprosić o swoje ciężko zarobione pieniądze. Robert pracował w Silesion.pl przez trzy miesiące i otrzymał jedynie 400 zł wynagrodzenia. To były pieniądze za listopad” – opowiada matka młodego mężczyzny.
– “Robert wielokrotnie domagał się od Kamila Durczoka zwrotu zaległego wynagrodzenia, jednak wszelkie próby kontaktu z nim pozostawały bez odzewu. Syn wielokrotnie dzwonił do niego i pisał wiadomości, lecz Durczok był nieuchwytny” – mówi pani Małgorzata.
Zdesperowany mężczyzna, początkowo miał zamiar walczyć o sprawiedliwość w sądzie. Tak sprawę przedstawiał w piśmie do mecenasa, do którego zwrócił się o pomoc.
– “Od 16.11 do 22.02 pracowałem w redakcji portalu silesion.pl. Miałem być wynagradzany za ilość przepracowanych godzin, które nie były w żaden sposób określone. Przy realizacji 50% etatu mógłbym liczyć na połowę pensji minimalnej. Otrzymałem pierwszą pensję w grudniu. Umówieni byliśmy z pracodawcą, że umowę będziemy podpisywać w każdym kolejnym miesiącu za miesiąc poprzedni, aby można było podliczyć konkretną stawkę za moją pracę. Zgodziłem się na takie rozwiązanie. W styczniu otrzymałem umowę za grudzień, na której widnieje stawka 1000 zł brutto. Dziś, 14.03, wciąż nie otrzymałem pieniędzy za tę umowę” – czytamy w piśmie.
– “Mój syn nigdy nie otrzymał odpowiedzi od pana Kamila. Zmarł 16 czerwca 2020 r. W jego komputerze zachowała się cała dokumentacja, którą gromadził, by walczyć o sprawiedliwość w sądzie” – zapewnia pani Małgorzata.
Jak do sprawy odniósł się Durczok?
– “Mama Pana Roberta jest pogrążona w rozpaczy. Byłoby nikczemnością z mojej strony odnoszenie się do słów mamy, która straciła syna. Nie była świadkiem tych rozmów, wypada mi tylko milczeć i nic więcej nie komentować. O moim postępowaniu Niech świadczą setki, którym pomogłem” – brzmi stanowisko Kamila Durczoka przesłane przez mec. Isenkę. No cóż. Zero honoru.
Źródło: fakt.pl
Zdjęcie : dziennik.pl
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz