Wstrząsająca spowiedź matki katowanego Kacpra. „Skazywałam jednego syna, żeby ratować drugiego…”

Niedawno całym krajem wstrząsnęła historia 10-letniego Kacpra z Lubonia, który nie był w stanie wytrzymać dłużej katowania przez swojego ojczyma, więc uciekł z domu i zgłosił się na policję.
Chłopiec przechodził istne tortury. Jego matka w rozmowie z reporterami „Uwagi” opowiedziała o piekle, które latami przechodziła z dziećmi.
O tej wstrząsającej sprawie jako pierwsza informowała Gazeta Wyborcza. Pod koniec kwietnia na komendzie policji w Luboniu niedaleko Poznania pojawił się 10-letni Kacper. Chłopiec był przerażony, w podartej piżamie z narzuconą kurtką. Policjantom powiedział, że uciekł z domu, bo jest bity przez ojczyma. Matce zostawił pożegnalny list. Napisał:
– „Uciekłem z domu. Mamo, żałuję, że mnie urodziłaś. Ja żałuję, że z wami jestem. Do widzenia.”
W trakcie rozmowy z 10-latkiem, w którą zaangażował się sam komendant komisariatu, policjantom wyłonił się obraz wieloletniego horroru, w którym żył 10-letni Kacper. Z relacji dziecka wynikało, że był wręcz tresowany przez ojczyma i torturowany. Za najmniejsze przewinienia był brutalnie karany, bo według ojczyma „kara uszlachetnia”. Kacper był bity, podnoszony za uszy, głodzony, zmuszany do spania na podłodze bez kołdry i poduszki. To ta ostatnia kara sprawiła, że w 10-latku coś pękło. Kiedy w nocy chłopiec sięgnął po poduszkę, a rano zobaczył to jego ojczym, dotkliwie go skopał. Kacper wykorzystał moment, gdy mama i jej partner wyszli z domu, i uciekł na policję.
44-letni Robert H., z wykształcenia psycholog pracujący jako przedstawiciel handlowy, jeszcze tego samego dnia został zatrzymany przez funkcjonariuszy i aresztowany na trzy miesiące. Kacper trafił do Ośrodka Wspomagania Rodziny w Kobylnicy, a jego 4-letni brat do rodziny zastępczej. To po jego narodzinach rozpoczął się koszmar Kacpra.
W rozmowie z „Uwagą” matka chłopca opowiedziała o horrorze, który przeżywał jej syn.
– „Syn znalazł w sobie odwagę, której ja nie miałam przez lata. Odwagę, żeby wstać i wyjść” – stwierdziła roztrzęsiona kobieta.
W rozmowie z dziennikarzem szczerze opowiedziała o tym, co działo się w domu.
– „On był karany poprzez podnoszenie za uszy, stanie z wyciągniętymi rękami. Zdarzało się, że miał stać przez całą noc. Do tego bicie paskiem i łapanie za szyję. Wszystko odbywało się u syna w pokoju, nie mogłam wtedy tam wchodzić. Słyszałam to, jak wchodziłam – reagowałam. Stawałam w obronie syna, też dostawałam. Były siniaki, rozcięta głowa. U mnie rozcięty był łuk brwiowy, warga” – opowiadała kobieta dziennikarzowi „Uwagi”.
Jak dodała, Kacper był karany za najmniejsze przewinienia. Za uwagę w szkole, za to, że za głośno się bawi, za niewywiązywanie się z obowiązków, których nakładano na niego wyjątkowo wiele.
– „Ktoś kiedyś powiedział, że człowiek uzależnia się od złych osób, od psychopatów. Tak samo jak niektóre osoby żyją z alkoholikami, tak ja też w tym tkwiłam. Najgorsze jest to, że nie poszłam i nie zgłaszałam tego. Żałuję, że nie potrafiłam się postawić. Może to jest złe, co powiem, ale skazywałam jednego syna, żeby ratować drugiego. Miałam powiedziane, że nigdy nie dostanę młodszego syna, bo jestem nieodpowiedzialna. Byłam szantażowana, miałam się słuchać, nie przeciwstawiać. Całą sobą miałam być podporządkowana temu, co mówi mąż i jego zasadom” – opisywała w reportażu „Uwagi” TVN szokujące kulisy swojego małżeństwa kobieta.
Jak dodała matka chłopca, jest dumna z Kacpra, że zrobił coś, na co ona nie miała odwagi przez lata.
Rodzina już wcześniej miała założoną niebieską kartę, ale zrezygnowano z niej po dwóch latach. Kiedy policja przychodziła na kontrole, wszystko było w porządku.
17 maja sąd postanowił, że bracia zostaną rozdzieleni. 10-letni Kacper i jego 4-letni brat mają trafić do jednej rodziny zastępczej. Matka i ojczym Kacpra usłyszeli zarzuty fizycznego i psychicznego znęcania się nad dzieckiem. Za ten czyn grozi im 8 lat pozbawienia wolności.
Nie żyje porwany 4-latek. Zakrwawione zwłoki dziecka porzucono na ulicy.
Źródło: Uwaga! TVN
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz