Wysłano dwie karetki i śmigłowiec. Mężczyzny jednak nie dało się uratować. Wszystko przez turystów.

Ratownicy nie dotarli na czas do umierającego rowerzysty w lesie niedaleko Jodłowa, bo drogi dojazdowe były zastawione samochodami turystów. Leśnicy apelują o rozsądne parkowanie, bo to może uratować komuś życie.
– „Dla nas nie jest wytłumaczeniem takie zachowanie czy słowa – 'proszę pana, ale tu już przede mną stały dwa auta’” – czytamy w komunikacie.
50-letni rowerzysta wybrał się na wycieczkę z rodziną do lasu niedaleko Jodłowa. W pewnym momencie mężczyzna zasłabł. Okazało się, że doszło u niego do zatrzymania krążenia. Pomoc wezwano natychmiast, ale ratownicy nie byli w stanie dotrzeć do niego na czas. 50-latek zmarł.
Nadleśnictwo Międzylesie poinformowało, że wszystkie drogi dojazdowe były zablokowane.
– „Pomimo zadysponowania sił i środków, nie udało się uratować mężczyzny. Wczorajszy dzień udowodnił, że jest wielki problem! Niestety po raz kolejny służby nie mogły dotrzeć na miejsce” – czytamy w komunikacie.
– „Nie było możliwości dojazdu. Mamy cztery drogi wjazdowe do lasu w tamtym miejscu, praktycznie każda była zastawiona. Ludzie parkowali swoje samochody wszędzie, gdzie było jakieś miejsce” – powiedziała TVN24 Joanna Krawiec, rzeczniczka Nadleśnictwa Międzylesie.
Na pomoc mężczyźnie wysłano dwie karetki pogotowia, cztery wozy strażackie oraz śmigłowiec LPR. Na miejsce próbowali dotrzeć również ratownicy GOPR. Jak przekazała TVN24 rzeczniczka Nadleśnictwa Międzylesie, pomoc na miejsce dotarła dopiero po 30 – 40 minutach.
Nadleśnictwo zapowiedziało wyciąganie konsekwencji wobec osób blokujących drogi. W komunikacie skrytykowano też tłumaczenia, które strażnicy leśni usłyszeli od turystów.
– „Dla nas nie jest wytłumaczeniem takie zachowanie czy słowa – 'proszę pana, ale tu już przede mną stały dwa auta’, straszenie znajomymi w prokuraturze lub urzędzie” – czytamy na stronie nadleśnictwa.
Źródło: Nadleśnictwo Międzylesie, TVN24
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz