Szokująca beztroska nauczycieli. Pierwszaki same opuściły szkołę i nikt nic nie zauważył.

Przychodzi matka po do szkoły po siedmioletnie dziecko a tam słyszy, że jej syna nie ma. Okazuje się, że inne dziecko również zaginęło. Powiadomiono policję.

Dwóch siedmiolatków, uczniów pierwszej klasy szkoły podstawowej, nie wiedząc co maja zrobić po lekcjach opuściło budynek placówki. Chłopcy byli sami i postanowili wrócić do domu.

Jeden z nich mieszka w Rakowicach Wielkich, a drugi w Pławnej. Jeden z nich dotarł do babci za to drugi, postanowił pojechać do domu na stopa. Tak, siedmiolatek.

Historia ta wydarzyła się w Szkole Podstawowej Nr 1 przy ulicy Jana Pawła II w Lwówku Śląskim.

Dla pierwszaków wszystko dziś było nowością. Każde dziecko trafiło do zupełnie nowej rzeczywistości. I dla większości placówek edukacyjnych, to właśnie pierwszaki były najważniejsze, jednak nie w przypadku szkoły w Lwówku.

Pierwszaki lekcje zakończyły chwilę przed południem. Następnie nauczycielka po skończonych lekcjach zamknęła salę i zniknęła dzieciom z oczu. Dzieciaki nie wiedziały co zrobić, więc wyszły ze szkoły bez żadnego problemu. Nikt ich nie zatrzymał.

Około godziny trzynastej do szkoły po dziecko przychodzi jedna z matek i dowiaduje się, że jej syna nie ma! Kobieta chwilę później ustala, że nie ma też syna jej koleżanki. To co ją zaskoczyło, to beztroska i brak jakiejkolwiek reakcji szkoły.

Na szczęście dzieciaki szybko się odnajdują całe i zdrowe, aczkolwiek w sporym szoku. Najgorsze jednak jest to, że nikt nie zdawał sobie sprawy z powagi sytuacji.

– „Czy tak powinna wyglądać opieka szkoły nad dziećmi?” – pytają rodzice, którzy powierzyli szkole swoje pociechy i oczekiwali profesjonalizmu.

– „Pani na świetlicy nie miała informacji, o tym, że nasze dzieci mają być po jej opieką, a przecież takie dokumenty złożyliśmy w szkole” – mówi nam jedna z matek nie kryjąc przy tym emocji. Druga pyta, jak to się dzieje, że do szkoły może wejść i wyjść każdy, oraz że nikt nie pilnuje dzieci. To proszenie się o kłopoty.