Skandal po filmie TVP z Rodowicz. Maryla przerywa milczenie.

Maryla Rodowicz wzbudziła ogromne kontrowersje wyznaniem o romansie męża w filmie dokumentalnym „Maryla. Tak kochałam”. Andrzej Dużyński zarzuca artystce kłamstwo i mówi, że wina za rozwód była obopólna.

Według relacji Rodowicz ojciec jej syna Jędrzeja, z którym była w związku małżeńskim przez 32 lata, miał ją zdradzać, a później odejść do młodszej o 40 lat kobiety wynosząc przy okazji z domu sporą część majątku. Maryla Rodowicz nawiązał też do sprawy rozwodowej i stwierdziła, że mąż widząc ją w sądzie, nie powiedział jej nawet „dzień dobry”.

– „To było przykre. Andrzej się do mnie nie odzywa. Nie chcę go widzieć” – powiedziała w dokumencie TVP.

Andrzej Dużyński twierdzi, że wersja Rodowicz jest kłamstwem, a do rozwodu doprowadziło zachowane obu stron. Nie chciał jednak wdawać się szczegóły, bo jak mówi, publiczne pranie brudów jest w jego opinii żenujące. Ponadto zaznacza, że nikt z twórców filmu nie poprosił go o komentarz.

– „Nikt nigdy nie proponował żadnej możliwości wypowiedzenia się w filmie o Maryli Rodowicz. Nie mam żalu, ale jestem zażenowany wypowiedziami Maryli Rodowicz na mój temat, bo po pierwsze jest to naruszenie moich dóbr osobistych, a po drugie jest to nieprawda” – podkreśli w rozmowie z „Faktem”.

Piosenkarka jest zniesmaczona tym, co mówią o niej w mediach rzekomi przyjaciele Andrzeja Dużyńskiego.

– „Ja wyczytałam komentarz w internecie, że przyjaciel mówi, że był na korytarzu sądowym i widział, jak mój mąż mówi mi: „dzień dobry” i że wywiózł z domu nie dwie ciężarówki, tylko jedną furgonetkę. No co za bzdura w ogóle, takie rzeczy zmyślone…” – komentuje w Plejadzie Maryla Rodowicz.

Piosenkarka podkreśla, że nie zamierza wziąć części odpowiedzialności za rozpad małżeństwa, bo to mąż ją zdradzał.

– „Ja nie widzę żadnej swojej winy, bo to mąż mnie zdradził i odszedł, a nie ja od niego. Ale więcej nie chciałabym o tym mówić” – podsumowała.