Ksiądz z Bielan zaskoczył wiernych i stał się hitem w sieci. Duchowny Wojciech Drozdowicz z kościoła pw. bł. Edwarda Detkensa nagle wyciągnął głośnik i puścił ukraińską pieśń patriotyczną.
Wierni z parafii pw. bł. Edwarda Detkensa na Bielanach z pewnością na długo zapamiętają mszę, która miała miejsce w Poniedziałek Wielkanocny. Ksiądz Wojciech Drozdowicz, proboszcz, jest ceniony przez wspólnotę dzięki swoim zaskakującym pomysłom.
Duchowny zasłynął już przez zorganizowanie żywej szopki, a nawet sypiania w trumnie. Gościł także na Przystanku Woodstock, a także sięgnął po siekierę – rąbał telewizor w dobrej wierze, aby oduczyć młodych spędzania czasu na programach, które niezbyt wiele wnoszą do życia, a także nierzadko gorszą.
W Poniedziałek Wielkanocny ksiądz Wojciech Drozdowicz wraz z ministrantami rozdał wiernym kartki z tekstem ukraińskiej pieśni patriotycznej „Czerwona kalina”. Potem wyciągnął głośnik, który zbliżył do mikrofonu i zachęcił zgromadzonych do wspólnego śpiewania. Następnie przy oklaskach wiernych powiedział: „Niech żyje Ukraina”.
– „Tak jak Chrystus zmartwychwstał, tak my zmartwychwstaniemy ku życiu wiecznemu, ale też w takim wymiarze czysto świeckim jak w tej „Kalinie czerwonej”, że to drzewo pochyłe, które już ginęło, nagle się podnosi” – mówił ksiądz.
Zdania katolików są jednak podzielone. Niektórzy zachwycają się niekonwencjonalnymi działaniami duchownego, energetycznymi mszami i głębokimi kazaniami. Inni z kolei krytykują go za odśpiewanie w kościele pieśni, która początkowo była hymnem Ukraińskich Strzelców Siczowych, a następnie była śpiewana przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA).
Piosenka stała się bardzo popularna w czasie wojny. Śpiewają ją żołnierze, a wszystko zaczęło się od ukraińskiego wokalisty Andrija Chływniuka. Później Kiffness, artysta z RPA, stworzył jej remiks. Dochód z odtworzeń w serwisie YouTube trafi na pomoc Ukrainie.
Znany rosyjski biznesmen nie żyje. Znaleziono też zwłoki jego żony i córki.
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz