Żony Rosjan oburzone. W internecie szybko sprowadzono je na ziemię.

Żony mężczyzn zmobilizowanych na terenie tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej twierdzą, że ich mężowie zostali „porzuceni” na polu bitwy. Zorganizowały pikietę, na której domagały się spotkania z przywódcą ŁRL Leonidem Pasiecznikiem.
Na tymczasowo okupowanych terenach obwodów donieckiego i ługańskiego Rosja mobilizuje mężczyzn w swoje szeregi, aby uzupełnić straty w wojskach inwazyjnych. Pojawiają się doniesienia, że takie osoby są wysyłane na front bez odpowiedniego przygotowania i przeszkolenia.
W mieście Roweńki w obwodzie ługańskim żony zmobilizowanych mężczyzn zorganizowały więc pod miejscowym birem poboru wojskowego. Nagranie z pikiety trafiło do sieci.
Słyszymy na nim rozmowę telefoniczną jednej z kobiet z urzędnikiem. Twierdzi ona, że zarówno jej mąż, jak i inni mężczyźni zostali powołani do wojska jako rezerwiści, wysłani na wojnę, a następnie pozostawieni na polu bitwy w okolicach Charkowa bez żadnego wsparcia.
– „Dowództwo nie wie, że oni tam są. Wojska rosyjskie odeszły, nasi rezerwiści zostali porzuceni… W nocy wy będziecie spać spokojnie, a my będziemy pod wojskowym biurem poborowym” – powiedziała żona zmobilizowanego mężczyzny.
Kobiety domagały się od urzędnika się nagłośnienia sprawy oraz spotkania z przewodniczącym tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej Leonidem Pasiecznikiem. Jak jednak wskazał na Telegramie dziennikarz Denis Kazański, ich wysiłki są daremne, gdyż „Pasiecznik niczego nie rozwiązuje”.
– „Decyzje zapadają w Rosji. A jak już nie raz pisałem, mieszkańcy Donbasu są po prostu tanimi towarami eksploatacyjnymi dla rosyjskich władz, których nikt nie żałuje” – stwierdził Kazański.
Podobnie sprawę skomentowano na popularnym kanale Tpyxa na Telegramie.
– „Dowództwo wszystko wie, wasi mężowie po prostu zostali wysłani jako mięso armatnie” – stwierdzono.
Ma dopiero 20 lat. Gwałcił Ukrainki. „Groził zastrzeleniem”.
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz