
Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie byłego naczelnego „Newsweeka”. Śledczy badają wątek mobbingu oraz molestowania, którego miał się dopuszczać wobec pracowników. Trwają przesłuchania.
Tomasz Lis został zwolniony z „Newsweeka” pod koniec maja. Właściciel tygodnika rozwiązał umowę z redaktorem naczelnym w trybie natychmiastowym. Nie ujawniono powodów takiej decyzji.
WP opisała w czerwcu kulisy zwolnienia dziennikarza. Pracownicy „Newsweeka” latami alarmowali, że Tomasz Lis poniżał ich wulgarnymi i seksistowskimi odzywkami. Skarżyli się, że atmosfera w pracy przesiąknięta była chamstwem.
Portal ustalił, że menadżerka koncernu Ringier Axel Springer Polska Monila Remiszewska od co najmniej 2018 roku wiedziała, że Lis źle traktuje pracowników. Mimo to, pozostawał on przez lata naczelnym. RASP nie komentuje sprawy. Lis z kolei wszystkiemu zaprzecza.
🔴@SzJadczak pisze o zarzutach mobbingu wobec Tomasza Lisa.
🔴@lis_tomasz odniósł się do tekstu w @Radio_TOK_FM
🔴"Zestaw półprawd, bzdury"; "Dzisiaj zrobiłbym dokładnie to samo" – mówi były naczelny @NewsweekPolska pic.twitter.com/YcmPWFkntb— Radio TOK FM (@Radio_TOK_FM) June 24, 2022
Jak dowiedziała się Wirtualna Polska, sprawą zajęła się prokuratura. Oprócz zarzutów mobbingu badany jest też wątek molestowania seksualnego.
– „Postępowanie w tej sprawie toczy się od połowy lipca 2022 r. w związku z zawiadomieniami, jakie wpłynęły do prokuratury, dotyczącymi m.in. molestowania seksualnego oraz złośliwego i uporczywego naruszenia praw pracownika wynikających ze stosunku pracy. W ramach prowadzonych czynności prokuratura zwróciła się m.in do wydawnictwa o informacje. Trwają przesłuchania świadków” – przekazała w odpowiedzi na pytania WP.pl rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie Aleksandra Skrzyniarz.
Z informacji portalu wynika, że śledczy wzywają na przesłuchania osoby, które współpracowały z Lisem w “Newsweeku”. Agnieszka Skrzypek-Makowska, zajmująca się komunikacją w RASP potwierdziła, że wydawnictwo otrzymało zawiadomienie i przekaże “wszelkie niezbędne informacje i dokumenty w sprawie”.
Natomiast Tomasz Lis w odpowiedzi na pytania WP.pl stwierdził, że nic nie wie o żadnym postępowaniu prokuratury.
– “Nikt z prokuratury się ze mną nie kontaktował. Gdy ona mnie o tym poinformuje, będę, kontaktując się z nią, reagował. Samym postępowaniem, gdyby rzeczywiście było wszczęte, byłbym zdumiony, choć – w kontekście politycznym – chyba byłbym w stanie to zrozumieć” – odpowiedział Lis.
Lis zaraz po publikacji Wirtualnej Polski groził redakcji i autorowi artykułu pozwem. PO konsultacji ze swoimi prawnikami jednak odpuścił.
– „Powiedziałem im, że według mnie autor tekstu to atencjusz, który chce rozgłosu. Na co prawnicy jasno powiedzieli mi, że proces to gwarancja, że zapewnię mu ten rozgłos na wiele lat. I jeszcze będę to sponsorował” – powiedział Lis.
Dziennikarz zarzuca autorowi i redakcji konflikt interesów.
– „W lutym tego roku osobiście odstrzeliłem rozmowy o przejściu autora tekstu, red. Jadczaka, z Wirtualnej Polski do „Newsweeka”. Jestem ciekaw, czy jego przełożeni wiedzieli o tym konflikcie interesów, kiedy Jadczak pisał później tekst o mnie? Czy tę wiedzę zignorowali, czy autor postanowił im o tym w ogóle nie wspominać?” – mówił Lis.
Źródło: Wirtualna Polska
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz