Na jego gospodarstwo spadła rakieta. „Przerażający widok. Nie ma po nim śladu”.

Widok jest przerażający. Lej w ziemi na 10 metrów. Tam przy wadze był budynek, 12 metrów kwadratowych, teraz nie ma po nim śladu – powiedział Mateusz Ćwikliński, dyrektor gospodarstwa w Przewodowie, na które spadły rakiety.
Rakiety spadły na Przewodów w pow. hrubieszowskim. Zginęło dwóch pracowników tamtejszego gospodarstwa. Nadal nie wiemy, czy były to rakiety rosyjskie, czy ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.
W rozmowie z WP o traumatycznych chwilach z 15 listopada opowiedział szef gospodarstwa, na które spadły pociski. Mężczyzna był jednym z pierwszych, którzy pojawili się na miejscu.
– „Zdjęcia nie pokazują rozmiaru tego, co się tu wydarzyło. Tak naprawdę widok jest przerażający. Lej w ziemi na 10 metrów. To duża dziura. […] To była ogromna siła uderzenia” – powiedział Wirtualnej Polsce Mateusz Ćwikliński, dyrektor gospodarstwa w Przewodowie.
– „Akurat wychodziłem na dwór. To był świst, jakby ktoś fajerwerki wypuścił. Za chwilę nastąpił wybuch” – relacjonował dyrektor.
Najpierw myślał, że to wybuch słyszany na Ukrainie. Gdy dotarł na miejsce zdał sobie sprawę ze skali dramatu.
Dyrektor mówił, że jeszcze o poranku widział się z mężczyznami, którzy zginęli.
– „Rozmawiałem z tymi ludźmi rano. Sam byłem w tym punkcie godzinę wcześniej, jestem tam codziennie. To jest szok. Nikt, idąc do pracy, nie myśli, że zginie od bomby” – opowiadał Ćwikliński.
Mężczyzna potwierdził, że jeden ze zmarłych był kierownikiem suszarni zbóż. Druga z ofiar była pracownikiem.
– „Oni tu przepracowali całe życie. To jest nieprawdopodobne, co się stało, bo obok przecież jest szkoła, blok mieszkalny” – mówił dyrektor.
– „Co będzie jutro? Nie wiem. Do nas nie dociera, że ci ludzie nie żyją. Nie chcemy tutaj kolejnej tragedii” – podsumował.
Źródło: WP
„Pocisk może stanowić duże zagrożenie”. Ogromna ewakuacja koło Warszawy.
Twoja reakcja?





Zostaw swój komentarz